Wednesday, June 22, 2016

A jak to wszystko się zaczęło?

Nasz park


Tak właściwie przeglądając naszego bloga, dotarło do mnie, że brak tu jakiejkolwiek informacji o tym jak to do tego doszło, że pojechaliśmy za pierwszym razem do USA.

Wszystko zaczęło się 1,5 roku temu, gdy bardzo chcieliśmy zagospodarować sobie czas wakacyjny, ale ciężko było wykonać pierwszy krok i zdecydować się na cokolwiek. Przeglądając wszelakie oferty wyjazdów studenckich, wszędzie było "już za późno" i kropka. Ameryka wydawała się kosmicznie droga, kosmicznie odległa i nieprawdopodobna...
Dziwnym trafem nagle w ostatnim tygodniu lutego zdecydowaliśmy się na Work&Travel. Gdy dzwoniłam do biura podróży (wybór padł na Almatur - pozdrowienia dla Pana Nejmana!) w leniwy poniedziałek, byłam przekonana, że i tym razem okaże się, że jest za późno, ale jednak nie! Mieliśmy około dnia-dwóch na dopełnienie wszystkich formalności, a w piątek tego samego tygodnia rozmowę kwalifikacyjną w Warszawie. Biuro nam bardzo we wszystkim pomogło, nie straszny im był krótki termin jaki nam pozostał na dopełnienie wszystkich formalności, także z wyrozumieniem podeszli do terminów opłat. Wszystko udało się z mniejszymi, większymi trudnościami załatwić. Opłaty były dość wysokie, ale do przełknięcia - w końcu to miało być USA a nie Erasmus. Zdecydowaliśmy się na pracę w Williamsburgu w Wirginii, w znajdującym się tam parku rozrywki - Busch Gardenie. Pracodawca, którego wybraliśmy miał wciąż wolne miejsca i mogliśmy wybierać spośród trzech różnych grup stanowisk. Dołączyliśmy do Teamu Menchandise. Stawka godzinowa średnia - po odjęciu tax-ów 7,5 $.

Musieliśmy opłacić pośredników, wizę i przelot. Bilety kosztowały nas 2300 Lufthansą, potem słuchając naszych znajomych z polski dowiedzieliśmy się, że zapłaciliśmy najmniej ze wszystkich. 6 czerwca wylecieliśmy z kraju.

Tylko trzynaście godzin zajęła nasza podróż z Polski do USA. Jak na ironie dłużej trwało dotarcie z Nowego Jorku do Williamsburga. Następnego dnia znaleźliśmy się w naszej wiosce studenckiej. Zajmuje ona ogromny obszar i trochę przypomina amerykański motel, z pokojami wychodzącymi prosto na zewnątrz. Jest basen, ogromna łąka i masa dzieciaków z całego świata :). Oczywiście była też i praca. Myśmy pracowali w grach, wg mnie najciekawsze stanowisko w parku. Jako pracownicy, mogliśmy korzystać z wszystkich atrakcji parku w czasie wolnym tak długo i często jak tylko mieliśmy na to ochotę.



Tempesto gdzie wisisz głową w dół


Asia w pracy

Alpengeist

Jedyny na świecie ride z podwójną pętlą

A jakie są te parki? No cóż - ogromne :) Żyć nie umierać.


1 comment:

  1. Rok temu prawie wyjechałam, a teraz już wiek mnie goni, studia skończone i pewnie po ptokach >:

    ReplyDelete