Thursday, December 1, 2016

Lecimy na księżyc w marzeniach i nie tylko - Centrum Lotów Kosmicznych

Motto w prawdziwie amerykańskim stylu
Floryda obfituje w liczne atrakcje, także było w czym wybierać. Pod tym względem jest idealnym punktem wszelkich dłuższych wycieczek (pamiętacie mój zachwyt Universal'em? ;) ). Ciepło, ocean i masa atrakcji, których nie ma nigdzie na świecie - np. takich jak Centrum Lotów Kosmicznych im. Johna F. Kennediego. Historyczny kompleks badań i programów kosmicznych NASA, który nie tylko nadal funkcjonuje, ale również ma plany wysłania załogowej misji na Marsa.

Wjeżdzamy na teren

Przed wejściem



Oprócz wysyłania wszelkiego rodzaju maszyn i rodzaju ludzkiego w kosmiczną otchłań, Kennedy Space Center prowadzi działalność ukierunkowaną na turystów z całego świata. Już przy samym wejściu gości "wita" ogródek rakiet, który świetnie nastraja i daje złudzenie mienia kosmicznych podróży, tuż w zasięgu ręki.


Ogródek rakiet

Cały kompleks jest podzielony na dwie zasadnicze części. Jedna ze swobodnym dostępem dla turystów, pełna pawilonów edukacyjno-pokazowych z oryginalnymi eksponatami. Druga znacznie większa - właściwe miejsce pracy pracowników NASA, gdzie prowadzone są prace nad rakietami i wysyłaniem ich w przestworza, dla gości dostępna jedynie zza szyby specjalnego autobusu. My zaczęliśmy nasze zwiedzanie od tej drugiej opcji. Autobusy kursują często, dzięki czemu obyło się bez kolejek, może też ze względu na jesienny sezon. Czas w podróży pomiędzy poszczególnymi obiektami w zamkniętej strefie umilany był przez filmiki historyczne i opowiadania kierowcy. Nasłuchaliśmy się o poszczególnych platformach startowych i aligatorach, które rzekomo miały być tuż za zakrętem w licznych sadzawkach, a których nie zobaczyliśmy wcale. Ale nie dla aligatorów tam przyjechaliśmy! Olbrzymie betonowe konstrukcje wyglądały na trochę zapuszczane i nieużywane, ale mieliśmy świadomość, że w ich wnętrzu pracują najlepsi ludzie w branży kosmicznej, posługujący się najbardziej zaawansowaną technologią na Ziemi.



Widok z okna autobusu - słynna platforma startowa




Po około 30 minutowej przejażdżce po miejscu pracy kosmicznych inżynierów i astronautów, wysiedliśmy przed pawilonem Apollo. W środku czekał na nas filmik o powstawaniu placówki z przyświecającym głównym celem - lot załogowy na księżyc. Oprócz propagandowej otoczki wiele uwagi poświęcono niepowodzeniom i tragicznej śmierci astronautów. W następnym pomieszczeniu znajdowały się komputery kontrolne, gdzie widzowie mogą obejrzeć namiastkę procedury startowej. Następnie przed zwiedzającymi otworzyły się wrota do hali którą wypełniała przeogromna rakieta, a więc rozmach kosmicznego przedsięwzięcia w proporcjach jeden do jednego. W pobocznych pomieszczeniach mogliśmy zobaczyć skafandry, łaziki, skały z księżyca i inne przedmioty które towarzyszyły pracownikom NASA przez dekady kosmicznych wojaży.


Oryginalna sala kontroli startu.


Nagłówki gazet informujących o zdobyciu księżyca przez człowieka
Eksponat

jeden z pierwszych skafandrów
Następnym przystankiem była hala Atlantis, gdzie największymi atrakcjami był oryginalny Atlantis, pierwszy załogowy prom kosmiczny, zaprojektowany do wielokrotnego użytku (wcześniej każda maszyna mogła przysłużyć się tylko raz, co generowało olbrzymie straty, zarówno finansowe jak i ekologiczne). Wycofany on został kilka lat temu po licznych misjach. Do atrakcji należy też pomieszczenie symulujące start wahadłowca, które budową przypominało rollercoaster i służyło pokazaniu jakiego rodzaju przeciążeniom poddawani są astronauci.


Staruszek Atlantis

Oczywiście w Kennedy Space Center jest o wiele więcej ciekawych punktów. Tematyczne budynki z Marsem czy Księżycem to kolejna dawka prelekcji, filmików i przyrządów badawczych. Jednak to dwie wcześniejsze atrakcje zajęły nam większość dnia. Omijając liczne filmy 3D i 4D wyszliśmy bardzo zadowoleni ze spędzonego dnia i wydanych pieniędzy. Cena dość wysoko - 50 $ od łebka - niech was nie odstrasza drodzy towarzysze! Naprawdę warto! :)


Łazik





Kawałek skały księżycowej

Za sterami :D

Bus transportujący Astronautów do platformy startowej

Ogródek rakietowy



Sunday, October 2, 2016

Universal - Harry Potter i spełnione marzenia

Hogwart
Kolejnym przystankiem na naszej trasie było Orlando - światowa stolica parków rozrywki. Jak niektórzy wiedzą, jestem ogromną fanką Harrego Pottera i to jego właśnie świat jest najnowszą częścią Universal Studios Theme Park - zespołu dwóch ogromnych parków rozrywki. Już wcześniej wiedziałam o tym, ale miejsce wydawało się raczej nieosiągalnym marzeniem. W ciągu lata snułam pomysły, że być może kiedyś... być może kiedyś mogłabym je zobaczyć. Jarałam się i oglądałam filmiki z parku, jednak ani przez moment nie przeszło mi przez głowę, że uda mi się namówić na to Murata. Nie sprawdzałam cen, ani możliwości, nie sprawdzałam niczego, jedyne co robiłam to marzyłam :). Jednak Murat podchwycił ten pomysł, zaczął coś przebąkiwać, że by była szansa. Zaczęłam nieśmiało sprawdzać oficjalną stronę, szukać cen. Ceny - kosmos - naprawdę. Pojawiły się pierwsze pomysły jak by to zrobić. Szukaliśmy tańszych biletów. zawsze w końcu ktoś mógł kupić je wcześniej i potem nie móc iść. Przeglądając couchsurfing, wpadłam na pomysł, aby napisać tam ogłoszenie. Okazało się to strzałem w dziesiątkę! Odezwał się do nas chłopak, który studiuje w Orlando. Jako student ma zniżkę na większość okolicznych atrakcji. Zaoferował nam, żebyśmy spotkali się na jego uczelni i kupili na jego zniżce bilety. Nic nie chciał w zamian, po prostu miły gest. Dzięki niemu zaoszczędziliśmy prawie 200 dolarów.

Główne wejście

Parki są naprawdę duże i zadbane. Jest tam kilka części tematycznych, stworzonych z rozmachem i pomysłem. Połączone są ekspresem do Hogwartu (trzeba mieć specjalny rodzaj wejściówki, aby móc z niego skorzystać). Najbardziej oczywiście spodobał nam się Harry Potter, ale też Jurrasic park i Świat Mumi robiły wrażenie, 

Ekspres Hogsmead - King's Cross. Kupując dwudniowe wejściówki do obu parków, ekspres mieliśmy już w cenie.
Pierwszego dnia zwiedzaliśmy Island of Adventure, w którym znajduje się Hogsmead i Hogwart. Wchodząc do Hogsmead prawie się popłakałam ze wzruszenia. Wszystko było niesamowicie realistyczne, a ja jako dzieciak przecież miałam dostać list z Hogwartu! Można było naprawdę poczuć magię. Na ulicach pełnych, znanych nam z książek sklepików, czekały beczkowozy z piwem kremowym. Piwo było świetne, może ciut za słodkie, ale w końcu byliśmy w USA :).

Hogsmead

Miodowe królestwo
Czekoladowe żaby
Z piwem kremowym
Przygotowuje się do roku szkolnego ;)
 Nad wioską góruje Hogwart (prawie realistycznych rozmiarów, odwzorowany drobiazgowo i pięknie). W jego wnętrzu ukryty jest ride (chyba 7D), ale zanim do niego doszliśmy, mogliśmy przejść przez długie korytarze ciągnące się po różnych salach, znanych z serii - pokój gryfonów, gabinet Dumbledora, sala obrony przed czarną magią itd. Był to najlepszy ride w parku! Ogólnie atrakcji jest sporo. Na tym samym obszarze znajduje się kolejny zamek, którym głównym tematem jest konkurs trójmagiczny i jest on stacją wejściową dla dwóch Roller Coaster'ów. W nim także ukryte są różne znane z książek "smaczki" dla fanów.

Hogwart 
Drugiego dnia wybraliśmy się do Universal Studio, głównie zobaczyć ulice pokątna. O mało byśmy jej nie znaleźli, bo nie było żadnych znaków informacyjnych, Na szczęście okazało się że nie jesteśmy mugolami i po chwili zorientowaliśmy się, że za ścianą, pomiędzy budynkami, znajduje się przejście. A tam istny chaos! Mniej więcej  podobnie sobie wyobrażałam ta ulice podczas czytania książek. Rwetes i tłumy ludzi.

Dziura w ścianie przed ulicą Pokątną
 Bardzo wiernie odwzorowane sklep Wesley'ów i bank Gringotta, wprawiły nas w zachwyt :).Ciężko opisać to wszystko słowami, ale wszystkim fanom polecam z całego serca, przy okazji wizyty w USA. Mam nadzieję, że zdjęcia chociaż trochę uzupełnią  moje słowa :).


Bank Gringotta


Sklep Weasley'ów
Poza zwiedzaniem Universal Studios, pojechaliśmy także do centrum NASA na Cape Canaveral, ale o tym w następnym wpisie ;).


Sowia poczta


Monday, September 19, 2016

W podróży na południe - Przystanek Atlanta.

Cenntenial Park - wizytówka Atlanty

No i cóż zrobić, wszystko się kiedyś kończy. Nasz 3 miesięczny pobyt w Williamsburgu 13 września dobiegł końca :). Marzenia o podróży w końcu zostaną spełnione! Jednak i tak smutno było nam odjeżdżając. Znowu poznaliśmy wspaniałych ludzi i mieszkaliśmy wszyscy w jednym miejscu tyle czasu, a teraz już jest po wszystkim.
11 października wracamy do kraju. Został nam miesiąc na wydawanie naszych ciężko zarobionych dolarów :D Plan podróży jest jednocześnie prosty i skomplikowany:

Etap I
Dojechanie do Atlanty z Williamsburga, tam wypożyczyć auto którym zamierzamy zrobić koło obejmujące największe atrakcje na Florydzie;
Atlanta -> Daytona Beach -> Orlando (Universal, Cape Canaveral) -> Miami-> Everglades -> Key West -> Sanibal Island ->Celsadei Island -> Busch Gardens w Tampie -> Nowy Orlean -> Atlanta
Na to wszystko mamy rozplanowane 16 dni.

Etap II
Wylot z Atlanty do Chicago na tygodniowy pobyt, a stamtąd lot do Nowego Jorku by powiedzieć do widzenia Hameryko i wsiąść do samolotu który zabierze nas na Ślunsk.


Przeklęty korek

 Zaczęliśmy od wypożyczenia samochodu i podróży do Atlanty. W prawdzie miało to trwać całe 8 godzin, ale po przeliczeniu stwierdziliśmy, że bardziej się opłaca niż samolotem. Niestety podróż trwała znaaacznie dłużej. Po drodze utknelismy w 7h korku z powodu śmiertelnego wypadku... W Atlancie zamiast być o 22, byliśmy o 5 rano. A pech jak to pech. Ciągnął się za nami nadal. Nasze auto z wypożyczalni okazało się zepsute. Na szczęście dojechaliśmy na miejsce i jeszcze dostaliśmy zwrot części pieniędzy. To już kolejny raz gdy składając reklamację, uzyskaliśmy pełną uwagę ze strony usługodawcy i rekompensatę. Wniosek? Warto walczyć o swoje. W Ameryce nikt nie pozwoli aby klient wyszedł niezadowolony.
Jeżeli chodzi o wypożyczenie samochodu to wzięliśmy go z hertza. Pani przyjechała po nas autem i zabrała do biura, aby dopełnić formalności. Wzięliśmy pełne ubezpieczenie tzn. i dla naszego auta i dla ewentualnych uczestników wypadku. Bardzo fajna rzecz. (Gdy pożyczyliśmy poprzednim razem auto, ktoś nam je zarysował. W biurze zapytali tylko czy mamy ubezpieczenie i po potwierdzeniu, życzyli miłego dnia). Dodatkowo wykupiliśmy prepaid benzyny. Oznacza to że przy zwrocie nie musisz oddawać auta z pełnym bakiem tylko z pustym. Opłaciło się bardzo. W biurze cena galona 1.90$ a w Atlancie 2.10.


Centrum CNN


Po oddaniu auta ruszyliśmy w miasto. Atrakcje Atlanty nie do końca były w naszym guście, więc zwiedzaliśmy bardzo na luzie, co rusz zatrzymując się gdzieś aby posiedzieć i pocieszyć się sobą i miastem :).


Centrum
Zabytkowe wejście do metra
W drodze do Kapitolu
Miasto jest pełne graffiti
Centrum
Przed Kapitolem Goergii
Wewnątrz Kapitolu - biuro Sekretarza Stanu
 Atlanta wydała nam się bardzo spokojnym miejscem, gdzie było mało ludzi i zaskakująco niewielki ruch na ulicach. Do głównych atrakcji należy CNN, park olimpijski z diabelskim młynem i wieloma muzeami. Znajduje się tam Akwarium, Świat Coca Coli i muzeum historii praw człowieka. Trochę dalej od centrum położone jest muzeum Martina L. Kinga, a wzdłuż torów metra od stacji o tej samej nazwie, położona jest dzielnica graffiti.





Polecamy klimatyczną Caroll St. znajdującą się zaraz przy ulicy graffiti. Pełna jest świetnych barów i sklepików.


Głównie chillowaliśmy w Centennial Park, spacerowaliśmy po Lucky Street i Peachtree St. Zwiedziliśmy też akwarium, Georgia Tech University i dzielnice graffiti. Wszystkie te miejsca możemy gorąco polecić.


Chill
Stworak
Rybki wszędzie dookoła :D
I jeszcze więcej rybek
A tu szeryf
Atlanta to bardzo ładne miejsce, z  luźną atmosferą, a mieszkańcy wydali nam się wyluzowani i szczęśliwi. Brak dzikich tłumów, których szczerze nie lubimy, za to masa pięknych miejsc, bardzo czystych i zadbanych.
Jednak nie polecamy jej, jak i całej Georgii na miejsce wypożyczenia auta. To co nam się przydarzyło, wczoraj, przy próbach wypożyczenia, wciąż przyprawia nas o dreszcz. Otóż w Georgii prawo stanowe zabrania wypożyczania aut, osobom z obcym prawem jazdy, jeżeli nie mieszkają w Georgii, lub nie mają karty kredytowej. Pomimo, że w Enterprise wypożyczaliśmy samochód już wiele razy, pomimo super historii i rachunków za dom w Virginii, odesłano nas z kwitkiem. Nawet nam do głowy nie przyszło, przyjeżdżając do Atlanty, że będą takie problemy. W końcu już nie pierwszy raz pożyczaliśmy samochód. Byliśmy dosłownie zdruzgotani. Jednak los się do nas uśmiechnął - nasz Host z couchsurfingu zaproponował nam, że poręczy samochód - Niech Bóg mu błogosławi!! Inaczej nawet nie chcemy myśleć, jak byśmy mieli uratować naszą podróż, chyba trzeba by było jakoś się ewakuować do innego stanu. Tak więc, od teraz jesteśmy mądrzejsi i już nigdy nie pojedziemy gdzieś bez sprawdzenia czy nie będą potrzebować naszej karty kredytowej. Wszystkim chętnym na podróż, polecamy to samo - sprawdzajcie prawa stanowe ;).
Teraz już szczęśliwie jesteśmy w Jacsonsville i jedziemy na plażowanie :).

Widok na downtown
Stacja metra
Miasto nocą...