Wednesday, January 25, 2017

Co jeść w czasie podróży po USA?

Śniadanie w Capitol Pancake House - Williamsburg


Cześć, dzisiaj post o bardzo przyziemnej, a jednak jednej z najważniejszych przyjemności dnia - o jedzeniu :)
Jak wiadomo, człowiek w podróży pozbawiony jest dostępu do kuchni, a tym samym skazany na knajpki, bary i restauracje. Co warto i gdzie warto jeść w Ameryce? Mój subiektywny poradnik :)

Jeżeli chodzi o śniadania to w podróż wybraliśmy się zaopatrzeni w noże i deskę do krojenia, więc kwestia śniadań była dość łatwo rozwiązana. Raz na jakiś czas wizyta w Walmarcie w celu uzupełnia zapasów pseudochleba i serka twarogowego i można było posilać się będąc w drodzę. Ogólnie nic ciekawego :D W czasie mieszkania w Williamsburgu bardzo lubiliśmy chodzić do Pancake House, gdzie wbrew pozorom można zjeść nie tylko naleśniki (choć są tak bardzo pyszne, że można by było zapomnieć o reszcie), ale także omlety, sandwicze, burgery itd. Takie miejsca na śniadania są w stanach bardzo popularne i z reguły na wysokim poziomie.

IHOP i burgerki

Problem się zaczynał w kwestii obiadu. Większość osób które mnie znają wiedzą, że mam "lekkiego hyzia" na punkcie zdrowego jedzenia. Sama nie kupuje przetworzonej żywności, gotuje wszystko od a do z, bez użycia przypraw uniwersalnych, magii czy kostek rosołowych, do domu nawet nie kupuje mięsa czy wędlin - mięso to moja "restauracyjna" przyjemność. Głównie jem warzywa, kasze i makarony. Niestety ta mania musiała zostać mocno spacyfikowana w czasie podróży, jak i podczas całego pobytu w USA. Dlaczego? Jak większość wie, Ameryka jest niestety istnym zaprzeczeniem tego co można nazywać zdrowym jedzeniem. Pewnie, człowiek zapyta - "przecież to taki wielki kraj, zawsze można coś znaleźć"... Pewnie można, ale drogo, ciężko i i tak bez gwarancji sukcesu. Co nie oznacza że na nic ciekawego nie udawało nam się natrafić. Jednak wakacje to wakacje - nie zależało nam aż tak na tym :).
W USA korporacje wybiły większość malutkich amerykańskich biznesów. Niestety podobną sytuację możemy obserwować w Polsce, jednak u nas wciąż jest wiele małych sklepików i głównie prywatnych, a nie sieciowych restauracji. W Ameryce o małe sklepiki bardzo ciężko. Nigdy w Williamsburgu czy na Florydzie nie widziałam piekarni, ani rzeźnika - serio. Co najwyżej w polskich dzielnicach w Chicago można było znaleźć takie miejsca. Podobnie jest z restauracjami. W prawdzie istnieją te prywatne tak jak wszędzie, jednak są skutecznie zagłuszane przez Fast Food'y. W Polsce tak naprawde mamy tylko kilka sieciówek - Mcdonald's, KFC, Burger King no i może jeszcze ze dwie, trzy i na tym koniec. W USA tych sieciówek są dziesiątki, jeśli nie więcej. Przy każdym zjeździe z autostrady ustawione są tablice informacyjne z listą punktów w których można zjeść, a na tych listach królują oczywiście sieciówki. Co więc my wybieraliśmy, gdzie jest chociaż "w miarę" zdrowo i smacznie?

Przede wszystkim Bufety. Wspaniały wynalazek! Płacisz 9-15$ od głowy za możliwość jedzenia ile chcesz i czego chcesz. Takie bufety głównie dotyczą kuchni azjatyckiej - czyli takiej jaką tygryski lubią najbardziej :D. Znaleźć oczywiście można i inne rodzaje np. bufet z pizzą. My osobiście nie polecamy takowego, po ciężkiej niestrawności jaka nas spotkała po wizycie, jednak jeśli pizza to tylko z umiarem :D. U nas w Williamsburgu mieliśmy ekstra bufet azjatycki - Peking. Kilka różnych kuchni i sushi w ofercie - czego chcieć więcej :). Podobnie świetny bufet znaleźliśmy w Las Vegas w hotelu Gold Coast - polecaliśmy go też naszym znajomym - byli zachwyceni.

Source- http://dailyutahchronicle.com/wp-content/uploads/2016/11/panda-express.jpg
Niestety bufety mają pewną wadę - trzeba poświęcić trochę czasu na wizytę w nich, z tego też powodu w czasie podróży kiedy mieliśmy ochotę na kuchnie azjatycką wybieraliśmy bardzo popularną sieciówkę - Panda Express. W prawdzie Chińczycy pewnie by wyśmiali taką kuchnie, ale jest niewątpliwie bardzo smacznie, w dobrej cenie i co ważne dla mnie dużo warzyw do wyboru :) Wszystko zorganizowane jest także w formie szwedzkiego stołu, z tą różnicą że jedzenie nakłada sprzedawca i za każdą wybraną pozycję się płaci.

Source - https://drpma142ptgxf.cloudfront.net/assets/campaigns/2016-chiptopia/chiptopia-card.png
Kolejnym pysznym wyborem jest Chipotle. Mniam! Aż mi ślinka poleciała :D. Chipotle to meksykański grill, gdzie można skomponować np. swoje własne burrito. Do wyboru jest masa dodatków - kukurydza, salsa, warzywa grillowane, guacamole, sałata, ryże, fasola, no i oczywiście grillowane mięso. przyjemność ta kosztuje, podobnie jak w Panda Express mniej niż 10 dolarów, jedzenie jest bardzo smaczne, a porcja olbrzymia.

Source - http://media.olivegarden.com/images/site/BOTO011200x627.png
Pod koniec naszej trasy, jak już byliśmy na zachodzie Florydy odkryliśmy Olive Garden - sieciówkę serwującą włoską kuchnie, W odróżnieniu do pozostałych w Olive Garden zamówienia są przyjmowane przez kelnerów przy stoliku. Kiedy tam byliśmy, w ofercie był świetny "deal", taki w sam raz dla ludzi w podróży jak my. Mianowicie za cenę 13 $ (?), można było zjeść dowolną ilość zup i sałat, do tego jedno danie główne z listy do wyboru i... Dostać jeszcze jedno danie główne na wynos! Czyli następnego dnia poszukiwanie obiadu z głowy. Jak wyobraziliśmy sobie tą oszczędność czasu to już nic nam więcej nie było trzeba do szczęścia :). Oczywiście jak to z Amerykańskimi franczyzami bywa Olive garden jest tylko Amerykańskim wyobrażeniem na temat kuchni włoskiej, niemniej jest bardzo smacznie.

Sałatka w Wendy's z sosem z jeżyn i jeżynami <3
Te trochę słabsze wybory, ale wciąż do przełknięcia - oczywiście Subway. Opisywać nawet nie trzeba, wiadomo na jakie cechy możemy liczyć- dostępność, dobra cena i duża porcja którą można zabrać wszędzie. ja wybierałam "Flat Bread" z nasionami Chia, aby było to choć trochę bardziej wartościowym posiłkiem, a wyrzuty sumienia były ciut mniejsze :). No i te gorsze wybory, jeśli jedzenie na ekstremalnie szybko i bardzo tanio to oczywiście pizza w Seven Eleven - 5$ za dużą, czy też zestaw w Burger King, czy w Wendy's - ale to już było kompletną rzadkością. Do McDonald's raczej nie zachodziliśmy.

Tylko w Ameryce - instrukcja noszenia pizzy w pudełku

Do tego momentu ten wpis może sugerować, że w ogóle nie zdarzało nam się jadać w małych, lokalnych knajpkach, to nie jest oczywiście prawdą, jednak robiliśmy to rzadziej - z reguły w dużych miastach. Na przykład bardzo lubiliśmy chodzić do chinatown, jeżeli takowe było w danym mieście, a także do małych barów na hamburgery czy na wingsy - piwo plus skrzydełko - miodzio! A takich skrzydełek, przygotowanych na tyle sposobów nigdzie indziej na świecie się nie znajdzie ( np ok. 100 pozycji w karcie House of Wings). Co mnie bardzo zaskoczyło, to to że Amerykanie uwielbiają do takich swoich fast food'ów zamawiać łodygi selera naciowego. Nie wpadłabym na takie połączenie :D. Kiedy chcieliśmy znaleźć jakieś miłe, smaczne miejsce używaliśmy do tego aplikacji Yelp (pomagała nam też znaleźć kasyna ;))

Na zakończenie dodam, co by nie napisać złego o korporacyjnym jedzeniu, ma ono niesamowitą zaletę. Bardzo ułatwia podróż. Choćby nie było nic wokół do jedzenia, brakowało nam internetu, czy toalety, zawsze można liczyć na Starbucks'a czy McDonald's przy drodze. Niejednokrotnie nam to pomogło, może nie w czasie tej podróży bo tym razem zwiedzaliśmy raczej zaludnione tereny, ale w czasie poprzedniej, gdy błąkaliśmy się po pustyniach, preriach i parkach narodowych. Człowiek ma świadomość że kiedy już znajdzie daną sieciówkę, może zawsze liczyć na ten sam standard, niezależnie w której części stanów będzie, czy to będzie centrum miasta czy okolicę rezerwatu Indian. Jakkolwiek smutne to by nie było, myślę że to jest jeden z powodów że te właśnie sieci tak zawojowały świat, a nam ułatwiły wyprawy.



PS. Ostatnimi czasy mam zajawkę na dokumenty Netflixa i tym podobne o jedzeniu i niestety wniosek który z nich płynie jest jeden - fast food'y są głównym powodem niszczenia naszej planety. Myśmy z nich korzystali tylko w czasie podróży, ale dla wielu Amerykanów są one codziennością. Pewnie że mogę napisać, że uzbrojona w tą nową wiedzę nigdy w życiu będąc w USA (w Polsce w ogóle nie chodzę do takich miejsc) nie pójdę do sieciówek, ale to byłoby kłamstwo. Mogę się tylko łudzić że takie Chipotle nie szkodzi środowisku tak bardzo jak "restauracje pod złotymi łukami"...
Zainteresowanym polecam filmy:
- Food inc.
- Cowspiracy
- Food Matters
- Fed up.

PS. 2. Dlaczego pseudochleb? To zagadnienie wyjaśni ten filmik



Jak wiecie myśmy w Williamsburgu piekli własny chleb, korzystaliśmy z tego przepisu http://www.zajadam.pl/dobre-przepisy/chleb-prosty-przepis

Wychodził pyszny :)

Pozdrawiam!



No comments:

Post a Comment